Centvin Centvin
575
BLOG

Stefan w pogoni za visem

Centvin Centvin Polityka Obserwuj notkę 9

 

"Miasto 44" to fabularny film o Powstaniu Warszawskim, w którym młody bohater w niejasnych okolicznościach traci swojego visa, posiadanego jeszcze przed Powstaniem, by odzyskać broń pod sam jego koniec. Gdy broń odzyska i zamierza jej użyć do samobójstwa, to trafi się dobry Niemiec, który mu to uniemożliwi. W międzyczasie odbywa się krwawa jatka podszyta gdzie niegdzie seksem. Przecież bez seksu nie można sprzedać dobrze byle ciasteczek, co dopiero filmu. Wszystko się dobrze kończy, Stefan wraz ze swoją powstańczą miłością wydostaną się z płonącej Warszawy wpław przez Wisłę - to ostatnia scena. Dopowiedzieć trzeba, że na jej drugim brzegu stali ci, co mieli historyczną rację. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że reżysera "Miasta" uczył fachu reż. Zagajny z "Misia", ten od "prawdy czasu i prawdy ekranu". Film Komasy z prawdą czasu ma niewiele wspólnego. a nie sposób z tego nie rozliczać dzieła, które w tytule ma datę historyczną. To nie fantasy.

Ale po kolei. Jeżeli matka bohatera może i musi być brana za typową matkę młodzieży akowskiej, to jej histeryczne reakcje na jakiekolwiek podejrzenie, że syn może się zaangażować w konspirację są z księżyca wzięte. Wtedy takich matek nie było. Młodzież szła na tę 3-4 ro dniową, jak sądzono, "wojnę" zaopatrywana w kanapki, dobre słowo i modlitwę. Tak to jest, gdy własne wyobrażenia i doświadczenie życiowe przenosi się w inną epokę historyczną. Dalej, ta matka, atrakcyjna i pełna wdzięku nie mogłaby zginąć na Woli tak po prostu od strzału w głowę. Na sto procent byłaby przedtem wielokrotnie zgwałcona. U Komasy Niemiec gwałci, ale na Czerniakowie. A propos Niemców, to bardziej prawdopodobne jest, że matka Stefana słyszałaby przed śmiercią :"wychadi, job twoju mać", niż cokolwiek po niemiecku. Stefan, żołnierz "Radosława" tak sobie rączym krokiem przekracza linię frontu na Woli, aby być świadkiem śmierci matki i brata. Jest to tak prawdopodobne, jak zabicie Hitlera u Tarantino. A co do gwałcenia, to autor nie unika tematu. Nie ma tego na Woli, gdzie było to podstawowe zajęcie oddziałów RONA Kamińskiego, jest za to w biurze kapitana żandarmerii Armii Krajowej! AK zdyscyplinowana, ale ochotnicza jest dowodzona przez wrzeszczących trepów, gdzie duch pruskiego kapralstwa wyziera z każdej sceny. Na Czerniakowie walczą do końca, bo dowódca zagroził, że będzie strzelał w łeb. Biedronka nie bierze udziału w ewakuacji szpitala, by - jak inne sanitariuszki - wyprowadzić z niego rannych. Zostaje do końca z niemowlętami. To piękne, ale bez sensu, przecież dziecko znacznie łatwiej wynieść z płonącego szpitala, niż dorosłego rannego. Reżyser zostawił ją zapewne po to, by mogła spotkać się z esesmańskim pierwowzorem Robocopa, który zrobił swoje już poza kadrem. Czyli Polska-Niemcy w gwałceniu 1:1. Góra nagich trupów w szpitalu, to raczej fotografia z rzezi na Wołyniu, niż rzeczywistość Czerniakowa, zgodnie z realiami mogłaby pasować do Woli z początku Powstania, ale za to jak efektownie wygląda.

Tych nieścisłości i przekłamań jest znacznie więcej. Gdy się układa po swojemu historię, to na ogół czemuś to służy. Wychodzi bezsensowna rzeź sprowokowana przez młokosów o niekiedy chuligańskich cechach. Nawet w drobiazgach to nie jest wojsko wychowane przez konspiracyjne harcerstwo. To zapewne byłoby zbyt egzotyczne dla dzisiejszej widowni. Tak przynajmniej zdaje się myśleć reżyser i stwarza takie tło, by pokolenie Kolumbów było takie samo, jak bywalcy kawiarń na Placu Zbawiciela. Jeszcze przed Powstaniem towarzyszy im muzyka z epoki, ale amerykańska, a z polskich kawałków to "Umówiłem się z nią na dziewiątą". Te przedwojenne hity - choć, te anglosaskie, to wątpię, żeby były znane w Warszawie - to była muzyka ludzi już dorosłych przed wrześniem, czyli zgredów bywających na dancingach. Akowska młodzież była rozśpiewana, ale nie śpiewali o biuralistach szykujących się na randkę.

Jak wisienka na torcie jest i moment walki klas. "Tacy, jak ty, będą z takimi, jak on, a ja będę wam podawać kawę" Mówi do Biedronki Kama, osoba skromniejszego pochodzenia, niż jakaś chyba profesorówna i syn majora, Stefan. Kamie, gdyby dożyła, podawała by kawę jednak profesorówna, przynajmniej w latach 50-tych.Reżyser dowiódł, że gdyby się urodził wcześniej, też byłby reżyserem - instynkt, na której półce stoją konfitury albo się ma albo nie. Teraz konfitury stoją na półce odwiedzanej przez oportunistów - anachronistów: "przecież życie jest najważniejsze".

"Miasto 44" to film, który się dobrze ogląda komuś, kto nie ma żadnej wiedzy historycznej. Ładne obrazy, staranne kostiumy i scenografia. Dobra robota w wywoływaniu wrażeń i emocji oderwanych od realiów. Świetna "prawda ekranu". Klamra z łachą na Wiśle, gdzie spotykają się Stefan i Biedronka po raz pierwszy i ostatni, naprawdę wzruszająca. Gorzej z "prawdą czasu". Nawet w Hollywood lepiej pod tym względem traktują cesarstwo rzymskie, niż w "Mieście 44' potraktowane jest Powstanie Warszawskie.

Właśnie obrazy, obrazy. Tu nie ma postaci, bo nie ma dialogów, które by je tworzyły. Przy tych głównych bohaterach, których zdarzenia rzucają to tu, to tam, trochę żołnierzy, czasami cywilów z gruba ciosane postaci Pasikowskiego imponują psychologicznym bogactwem. To takie kino, gdzie buduje się role prawie nic nie mówiąc, minami, wrzaskiem, płaczem i gimnastyką. To historia rzuca bohaterami po ekranie, jak odczłowieczonymi istotami wyposażonymi jedynie w podstawowe instynkty. Skąd autor wziął to swoje Powstanie? Nie z Borkiewicza, Krchmajera, Bartoszewskiego, Daviesa, monografii "Zośka", czy "Parasol". Nie z Archiwum Historii Mówionej na stronie Muzeum Powstania. Tego, co tworzy obraz AK w filmie tam po prostu nie ma. Może reżyser powziął śmiałą myśl, że autorzy książek i powstańcy we wspomnieniach kłamią wszyscy, co do jednego i wtedy stworzył coś, co powinno było być, a nie co niby było. Przecież tak, jak u niego być mogło. Natura ludzka jest wiadomo jaka i homeryckie opowieści z przeszłości należy przykroić do naszej, nieco cwaniackiej i knajackiej pewności, że wiadomo, jak jest. W ten sposób powstała opowieść o nibywojnie w Nibylandii.

Centvin
O mnie Centvin

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka